*Perspektywa Brianny*
-Zrób to.
Sięgnęłam powoli do jego dłoni po mój telefon. Stał obok
mnie, kiedy weszłam w listę kontaktów i wybrałam numer Harry’ego. Odeszłam od
niego i weszłam do kuchni, tylko po to, by być z dala od niego. Mogłam poczuć,
jak mnie śledzi. Dalej, Harry, odbierz,
proszę. Harry odebrał po trzecim sygnale.
-Brianna?- zapytał zmartwiony Harry.
-Harry…
-Brianno, czemu nie odpowiedziałaś na moją wiadomość?-
podskoczyłam na dźwięk jego krzyku w moim telefonie.
-Przepraszam. Byłam po prostu…- popatrzyłam na blondyna, a on
poruszał ustami, przekazując mi słowa, jakie miałam wypowiedzieć- Byłam po
prostu w łazience i nie sprawdziłam później mojego telefonu.
Usłyszałam, jak Harry wzdycha do telefonu.
-Brianno, kto jest z tobą?- moje oczy rozszerzyły się w
szoku. Skąd on do diabła wie, że ktoś teraz ze mną jest?
-O-O czym ty mówisz?- wyjąkałam.
-Brianno, nie pogrywaj sobie ze mną. Jąkasz się, jakbyś
właśnie zobaczyła martwe ciało i ta wymówka o pobycie w łazience i nie
sprawdzeniu po tym telefonu? Serio? Jeśli nie sprawdziłabyś telefonu, nie
rozmawialibyśmy teraz, znając cię, odpisałabyś mi, zamiast dzwonić do mnie-
otworzyłam usta na dźwięk jego słów. Skąd
on wiedział?
-Podaj mi tą osobę do telefonu- powiedział surowo.
Wykonałam jego polecenie i podałam telefon blondynowi. Wziął
mój telefon i dał na głośnik.
-Ah, Harry! Miło cię znów słyszeć!- uśmiechnął się blondyn.
-Zamknij się, Rick. Powiedz mi, czego chcesz?- powiedział
surowo Harry.
-Wciąż wściekły, prawda, Harry?
-Powiedz mi, czego do kurwy nędzy chcesz, ty mały kawałku gówna!-
krzyknął Harry.
-Otóż, otóż, Harry. Nie musisz podnosić na mnie głosu.
Teraz, będziesz robił dokładnie wszystko, co ci powiem, albo inaczej twoja mała
dziewczyna wykrwawi się tutaj na śmierć- zadrżałam na jego słowa. Co się tutaj do cholery dzieje?
Usłyszałam, jak Harry wzdycha głęboko- Czego chcesz?- jego
głos się załamał.
-Chcę, żebyś tutaj przyszedł i zabrał jej dziewictwo-
uśmiechnął się Rick, rzucając mi niegrzeczne spojrzenie. Wytrzeszczyłam oczy,
uderzając o ścianę. Rick tam stał, śmiejąc się. Zgaduję, że mógł we mnie wyczuć
przerażenie. Będąc szczerym, jestem przerażona.
-Nie. Nigdy.
-Dobra, żartowałem! Rany, oboje musicie się wyluzować!
-Skończ, Rick! Czego do chuja chcesz?- krzyknął Harry do
telefonu.
-Dobra, stary. Uspokój się. Okej, chcę żebyś tutaj
przyszedł, abyśmy mogli dokończyć to, co ostatnio zaczęliśmy. Pamiętasz? Tyły
klubu? Wciągnąłeś mnie w niezłe gówno z moją dziewczyną, a ona mnie po tym
zostawiła, jak powiedziałeś jej o moim seksie z inną dziewczyną!
-Kurwa, byłem pijany, ty dupku! Poza tym, nie zasługiwałeś
na jej miłość!
-Nie mów mi, kurwa, że na nią nie zasługiwałem! Co sprawia,
że myślisz, iż na nią zasługujesz?- krzyknął Rick do telefonu, wskazując na
mnie.
-Dobra, chcesz skończyć, co zaczęliśmy? Nie ma sprawy. Na
zewnątrz, nie w pokoju Brianny.
-Nie, Styles. Ty i ja, tutaj, za 15 minut. Jeśli się nie
pojawisz w ciągu 15 minut, twoja dziewczyna za to zapłaci.
-Nie waż się jej, kurwa, dotykać!!!
-Och, zrobię to. Wierz mi- uśmiechnął się Rick, idąc w moim
kierunku. Uderzyłam plecami o ścianę, kiedy chwycił moje udo, jeżdżąc ostro
dłonią w górę i w dół. Pisnęłam na jego dotyk. Ścisnął je mocniej. Krzyknęłam z
bólu.
-Zostaw mnie!- krzyknęłam.
-Okej, dobra!!! Przestań! Będę tam za 15 minut!!!
Przysięgam, kurwa, Rick, jeśli jeszcze raz położysz na niej swoje ręce, skończę
z tobą, kurwa!- krzyknął Harry przez telefon.
Rick puścił moje uda, odchodząc z powrotem do blatu, gdzie
wcześniej leżał telefon. Mogłam poczuć łzy, spływające w dół mojej twarzy.
Byłam molestowana. Byłam, do cholery,
molestowana.
-Okej, dobry chłopiec. Lepiej zjaw się tutaj w przeciągu
tych 15 minut, inaczej usłyszysz, jak twoja dziewczyna krzyczy twoje imię tak
głośno…
-Dotknij ją ponownie, a rozerwę cię na strzępy- warknął
Harry.
-Zostało ci już 12 minut, Harry. Do zobaczenia wkrótce-
powiedział Rick, zanim zakończył połączenie.
*Perspektywa
Harry’ego*
Połączenie zostało przerwane. Przysięgam, jeśli jeszcze raz
położy na niej swoje ohydne ręce, to wyrwę mu serce i wepchnę mu do gardła.
Chwyciłem moje klucze i wsiadłem do samochodu. Zostało mi jeszcze tylko 8
minut.
Akademik Brianny jest 5 minut stąd. Odpaliłem samochód i
zacząłem pędzić z zawrotną prędkością.
22:58. Pokazywał zegarek. Miałem jeszcze 2 minuty.
Wbiegłem do uniwersytetu, nie martwiąc się tym, że ochroniarz
może mnie zobaczyć. Przebiegłem przez korytarz i w górę po schodach do pokoju
Brianny.
Stanie przed drzwiami do pokoju Brianny mnie przerażało. Co, jeśli Rick ją dotknął? Co, jeśli ona
teraz krzyczy? Nie, nie mogłem na to pozwolić. Pchnąłem drzwi i wszedłem do
jej pokoju. Rozejrzałem się tylko po to, by nikogo nie znaleźć
- Brianna?- zawołałem.
Usłyszałem, jak drzwi wejściowe się zamykają, natychmiastowo
odwróciłem się, spotykając twarz Rick’a.
-Siema, Styles.
Zanim mogłem wymierzyć w niego cios, on już pchnął moje
plecy. Jęknąłem z bólu, zdając sobie sprawę, że leżę na kawałkach szkła. Kurwa, rzucił mną na szklany stolik.
Wstałem i upewniłem się, że stoję stabilnie, zanim go zaatakowałem. Uderzyłem
go w twarz, powodując, że upadł na plecy. Podszedłem do niego, uderzając tyle
razy, ile byłem w stanie. Między 3 a 4 uderzeniem jego twarz zaczęła krwawić.
-Jaki facet dotyka dziewczynę w taki sposób?- krzyknąłem,
zanim wymierzyłem kolejny cios.
-Harry- zawołał cichutki głos.
Obróciłem się, zauważając Briannę, stojącą przy rozbitym
stoliku. Jej oczy wrażały czyste przerażenie. Mogłem zobaczyć, jak się trzęsie.
Kiedy już miałem wstać i do niej podejść, Rick mamrotał coś
za mną.
-Co?- rzuciłem.
-Powinniście się smażyć w piekle.
-Pierdol się- warknąłem, uderzając go w brzuch, powodują, że
jęknął z bólu.
-Pieprz się, koleś! Jeśli nie chciałbyś konfrontacji to by
się nigdy nie stało!-jęknął Rick.
-Cóż, jeśli byłeś na tyle dojrzały, by myśleć, że TO się
nigdy nie stanie
Wstałem idąc wprost do Brianny, która wciąż tam stała,
zesztywniała.
-Harry…- pisnęła Brianna.
-Shh, nic nie mów- przerwałem jej, zanim zgarnąłem ją do
uścisku.
Zastanowiła się, zanim owinęła wokół mnie ramiona.
Pocałowałem czubek jej głowy, ściskając jej plecy. Poczułem, jak moja koszulka
robi się mokra i stwierdziłem, że szlochała. Odciągnąłem ją od uścisku,
podnosząc jej głowę. Jej oczy były czerwone. Poczułem, jak moja twarz
łagodnieje na jej płaczący widok. Była zraniona. Dotykał ją, on ją kurwa dotykał.
-Coś cię boli?- zapytałem.
Zawahała się trochę, zanim przytaknęła.
-Gdzie?
Podniosła trochę swoją sukienkę, ukazując uda. Spuściłem
wzrok, by na nie popatrzeć. Były na nich malinki i lekkie obrzęki. Moje serce
zabolało na jej zraniony w ten sposób widok. Została zraniona przeze mnie.
-Brianno, ja…
-Jest okej. Harry, jest okej- przerwała mi.
-Dotykał cię gdzieś jeszcze?
-Nie…
-Brianno, przysięgam, jeśli dotykał cię gdzieś jeszcze, ja…
-Nie, Harry! Nie. Nie dotykał mnie nigdzie indziej.
-Okej, dobrze. Ale wciąż mam zamiar go…
-Harry, przestań! Nie. Proszę…
Spojrzałem w jej błagające oczy. Dlaczego nie pozwoli mi pobić tego gówna, Ricka?
-Dlaczego?- zapytałem.
-Ponieważ… powinniśmy zaczekać na policję. A jeśli wciąż
będziesz go uderzał, zabijesz go i będziesz odpowiadać przed policją.
-A tobie, czemu zależy?
Okej, mogłem brzmieć trochę niegrzecznie, ale naprawdę,
czemu ona ma się tym martwić?
-Ponieważ mi zależy, dobra?- Brianna podniosła swój głos.
Nie mogłem zrobić nic innego, jak spuścić wzrok. Usłyszałem,
jak wzdycha, zanim ponownie przemówiła.
-Spójrz, Harry. Nie wiem, czemu się tak zachowujesz, ale
musisz wiedzieć, że są tutaj ludzie, którym na tobie zależy- powiedziała prawie
szeptem.
-Co czyni cię taką pewną?
-Nie jestem. Przepraszam, nie jestem. Ale powinieneś
wiedzieć, że mi na tobie zależy.
-Tylko tak mówisz…
-Co czyni cię takim pewnym?- krzyknęła.
-Ponieważ znamy się ledwie jeden dzień…
-Więc, mówisz tak tylko dlatego, że znamy się jeden dzień i
dlatego nie może mi na tobie zależeć? Jesteś moim przyjacielem, Harry.
-Przyjacielem?
-Taa…
-Dotykałem cię, Bri- uśmiech wpłynął na moje usta.
-Tak, ale…
-Ale?
-Nieważne- potrząsnęła głową, zanim westchnęła.
-Nie, powiedz mi- zażądałem.
-Harry, jest w porządku.
-Powiedziałem, powiedz mi- powiedziałem, zanim przycisnąłem
ją do ściany.
Popatrzyła na podłogę, zanim otwarła usta.
-Jest okej. Nie mam ci za złe tych wszystkich rzeczy, które
zrobiłeś… cóż…
Przytaknąłem głową, pokazując, by kontynuowała.
-… cóż, nie wiem.
-Więc, podobało ci się?- uśmiechnąłem się.
-Zamknij się- uderzyła mnie lekko, a ja udałem „ała”.
-Za co to było?- zapytałem zabawnie, wywołując u niej
śmiech.
-To policja!
-Otwarte!- krzyknąłem.
-W porządku, sir, miss, policja odeskortuje was na dół.
Brianna i ja przytaknęliśmy, idąc za dwoma policjantami na
dół. Kiedy schodziliśmy na dół, uczniowie zaczęli wychodzić ze swoich pokoi, by
zobaczyć, co się dzieje. Wkrótce mogłem usłyszeć, jak szeptają.
-Co do cholery Harry z
nią robił?
-Są razem?
-Co się do cholery
stało?
-Pobił kogoś? Wygląda,
jakby był nieźle pobity.
-Czy to ta nowa?
-Spotykają się?
Potrząsnąłem głową, ignorując każde z nich.
-Nic mi nie jest- warknąłem, odpychając z mojej twarzy rękę
pielęgniarki. Przysięgam, nienawidzę, kiedy ludzie nakładają na moją twarz te
rzeczy. Rozejrzałem się, by zobaczyć, gdzie jest Brianna i zauważyłem, że
rozmawia z policjantem. Słuchał jej uważnie, notując to, co mu powiedziała w
swoim notesie. Zauważyłem, że policjant przytakuje do Brianny i zaczyna iść w
moim kierunku.
Kurwa.
Pójdę do więzienia,
prawda?
-Panie Styles- przywitał się policjant.
-T-tak?
-Masz szczęście. Nie pójdziesz siedzieć, nie martw się. Ta młoda
dziewczyna powiedziała mi, że ją obroniłeś- powiedział, wskazując na przykrytą
kocem Briannę.
-D-dziękuję.
-Jesteś odważny. Próbowaliśmy od tygodni wyśledzić Rick’a.
Śledzić go?
-Co? Śledzić go? Za co?
-Był wplątany w napad na bank i styczność z narkotykami.
Rozdziawiłem usta. Nie wiedziałem, że Rick był taki zły.
- Nie wiedziałem o tym…
-Cóż, to prawda. Dzięki tobie w końcu możemy zamknąć go w
więzieniu. Dobra robota, dzieciaku- podziękował mi policjant, wyciągając w moim
kierunku dłoń.
Chwyciłem ją i potrząsnąłem nią. Uśmiechnął się, a ja to
odwzajemniłem. Kiedy odszedł, poszedłem w stronę Brianny, która wciąż siedziała
na tyle karetki, owinięta kocem.
-Cześć.
-Hej- zaszczebiotała.
-Jak się czujesz?
-Lepiej- uśmiechnęła się delikatnie.
-Dobrze, dobrze.
Obserwowałem, jak Brianna bada moje knykcie. Cholera.
-Pozwól mi je obejrzeć.
-Nie, Brianno, jest w porządku.
-Nie, Harry. Pokaż mi- zażądała. Westchnąłem, zanim się
poddałem.
Wzięła moje dłonie w swoje, badając je ostrożnie.
-Przepraszam- wyszeptała.
-Brianno, to nie twoja wina.
-Twoje knykcie są posiniaczone.
-Jestem bokserem, Brianno. Nic mi nie będzie.
Nagle poczułem coś ciepłego i delikatnego na moich kostkach,
kiedy spojrzałem w dół, zauważyłem, że Brianna przyciska usta do moich knykci. Poczułem
motylki w brzuchu. Dlaczego? Żadna dziewczyna
jeszcze tego u mnie nie wywołała. Ani razu.
Uśmiechnąłem się na jej starania, myślała, że pocałunek to
naprawi.
-Lepiej?- zapytała.
-Dużo lepiej- uśmiechnąłem się, a ona w zamian posłała mi uśmiech.
Patrzyła na mnie swoimi niesamowicie niebieskimi oczami. Co ona
ze mą robiła? Żadna dziewczyna nigdy nie sprawiła, że tak się czułem. Czułem,
jakbym…
Czułem, jakbym znów mógł pokochać.
___________________________________
Jej, tak dużo się dzieje, a to dopiero 6 rozdział :D
Piszcie, co o tym wszystkim sądzicie.
Chyba już wyrobiłam się w tłumaczeniu, bo zajmuje mi to o
wiele mniej czasu niż na początku:3
Kolejny tak, jak mówiłam, niedziela/ poniedziałek.
Zapraszam również na moje drugie tłumaczenie, po kliknięciu
na
FWB przejdziecie do bloga :)
Pozdrawiam~Lady Morfine <3