czwartek, 9 stycznia 2014

6. "CZUŁEM, JAKBYM ZNÓW MÓGŁ POKOCHAĆ."

*Perspektywa Brianny*
-Zrób to.
Sięgnęłam powoli do jego dłoni po mój telefon. Stał obok mnie, kiedy weszłam w listę kontaktów i wybrałam numer Harry’ego. Odeszłam od niego i weszłam do kuchni, tylko po to, by być z dala od niego. Mogłam poczuć, jak mnie śledzi. Dalej, Harry, odbierz, proszę. Harry odebrał po trzecim sygnale.
-Brianna?- zapytał zmartwiony Harry.
-Harry…
-Brianno, czemu nie odpowiedziałaś na moją wiadomość?- podskoczyłam na dźwięk jego krzyku w moim telefonie.
-Przepraszam. Byłam po prostu…- popatrzyłam na blondyna, a on poruszał ustami, przekazując mi słowa, jakie miałam wypowiedzieć- Byłam po prostu w łazience i nie sprawdziłam później mojego telefonu.
Usłyszałam, jak Harry wzdycha do telefonu.
-Brianno, kto jest z tobą?- moje oczy rozszerzyły się w szoku. Skąd on do diabła wie, że ktoś teraz ze mną jest?
-O-O czym ty mówisz?- wyjąkałam.
-Brianno, nie pogrywaj sobie ze mną. Jąkasz się, jakbyś właśnie zobaczyła martwe ciało i ta wymówka o pobycie w łazience i nie sprawdzeniu po tym telefonu? Serio? Jeśli nie sprawdziłabyś telefonu, nie rozmawialibyśmy teraz, znając cię, odpisałabyś mi, zamiast dzwonić do mnie- otworzyłam usta na dźwięk jego słów. Skąd on wiedział?
-Podaj mi tą osobę do telefonu- powiedział surowo.
Wykonałam jego polecenie i podałam telefon blondynowi. Wziął mój telefon i dał na głośnik.
-Ah, Harry! Miło cię znów słyszeć!- uśmiechnął się blondyn.
-Zamknij się, Rick. Powiedz mi, czego chcesz?- powiedział surowo Harry.
-Wciąż wściekły, prawda, Harry?
-Powiedz mi, czego do kurwy nędzy chcesz, ty mały kawałku gówna!- krzyknął Harry.
-Otóż, otóż, Harry. Nie musisz podnosić na mnie głosu. Teraz, będziesz robił dokładnie wszystko, co ci powiem, albo inaczej twoja mała dziewczyna wykrwawi się tutaj na śmierć- zadrżałam na jego słowa. Co się tutaj do cholery dzieje?
Usłyszałam, jak Harry wzdycha głęboko- Czego chcesz?- jego głos się załamał.
-Chcę, żebyś tutaj przyszedł i zabrał jej dziewictwo- uśmiechnął się Rick, rzucając mi niegrzeczne spojrzenie. Wytrzeszczyłam oczy, uderzając o ścianę. Rick tam stał, śmiejąc się. Zgaduję, że mógł we mnie wyczuć przerażenie. Będąc szczerym, jestem przerażona.
-Nie. Nigdy.
-Dobra, żartowałem! Rany, oboje musicie się wyluzować!
-Skończ, Rick! Czego do chuja chcesz?- krzyknął Harry do telefonu.
-Dobra, stary. Uspokój się. Okej, chcę żebyś tutaj przyszedł, abyśmy mogli dokończyć to, co ostatnio zaczęliśmy. Pamiętasz? Tyły klubu? Wciągnąłeś mnie w niezłe gówno z moją dziewczyną, a ona mnie po tym zostawiła, jak powiedziałeś jej o moim seksie z inną dziewczyną!
-Kurwa, byłem pijany, ty dupku! Poza tym, nie zasługiwałeś na jej miłość!
-Nie mów mi, kurwa, że na nią nie zasługiwałem! Co sprawia, że myślisz, iż na nią zasługujesz?- krzyknął Rick do telefonu, wskazując na mnie.
-Dobra, chcesz skończyć, co zaczęliśmy? Nie ma sprawy. Na zewnątrz, nie w pokoju Brianny.
-Nie, Styles. Ty i ja, tutaj, za 15 minut. Jeśli się nie pojawisz w ciągu 15 minut, twoja dziewczyna za to zapłaci.  
-Nie waż się jej, kurwa, dotykać!!!
-Och, zrobię to. Wierz mi- uśmiechnął się Rick, idąc w moim kierunku. Uderzyłam plecami o ścianę, kiedy chwycił moje udo, jeżdżąc ostro dłonią w górę i w dół. Pisnęłam na jego dotyk. Ścisnął je mocniej. Krzyknęłam z bólu.
-Zostaw mnie!- krzyknęłam.
-Okej, dobra!!! Przestań! Będę tam za 15 minut!!! Przysięgam, kurwa, Rick, jeśli jeszcze raz położysz na niej swoje ręce, skończę z tobą, kurwa!- krzyknął Harry przez telefon.
Rick puścił moje uda, odchodząc z powrotem do blatu, gdzie wcześniej leżał telefon. Mogłam poczuć łzy, spływające w dół mojej twarzy. Byłam molestowana. Byłam, do cholery, molestowana.
-Okej, dobry chłopiec. Lepiej zjaw się tutaj w przeciągu tych 15 minut, inaczej usłyszysz, jak twoja dziewczyna krzyczy twoje imię tak głośno…
-Dotknij ją ponownie, a rozerwę cię na strzępy- warknął Harry.
-Zostało ci już 12 minut, Harry. Do zobaczenia wkrótce- powiedział Rick, zanim zakończył połączenie.
*Perspektywa Harry’ego*
Połączenie zostało przerwane. Przysięgam, jeśli jeszcze raz położy na niej swoje ohydne ręce, to wyrwę mu serce i wepchnę mu do gardła. Chwyciłem moje klucze i wsiadłem do samochodu. Zostało mi jeszcze tylko 8 minut.
Akademik Brianny jest 5 minut stąd. Odpaliłem samochód i zacząłem pędzić z zawrotną prędkością.
22:58. Pokazywał zegarek. Miałem jeszcze 2 minuty.
Wbiegłem do uniwersytetu, nie martwiąc się tym, że ochroniarz może mnie zobaczyć. Przebiegłem przez korytarz i w górę po schodach do pokoju Brianny.
Stanie przed drzwiami do pokoju Brianny mnie przerażało. Co, jeśli Rick ją dotknął? Co, jeśli ona teraz krzyczy? Nie, nie mogłem na to pozwolić. Pchnąłem drzwi i wszedłem do jej pokoju. Rozejrzałem się tylko po to, by nikogo nie znaleźć
- Brianna?- zawołałem.
Usłyszałem, jak drzwi wejściowe się zamykają, natychmiastowo odwróciłem się, spotykając twarz Rick’a.
-Siema, Styles.
Zanim mogłem wymierzyć w niego cios, on już pchnął moje plecy. Jęknąłem z bólu, zdając sobie sprawę, że leżę na kawałkach szkła. Kurwa, rzucił mną na szklany stolik. Wstałem i upewniłem się, że stoję stabilnie, zanim go zaatakowałem. Uderzyłem go w twarz, powodując, że upadł na plecy. Podszedłem do niego, uderzając tyle razy, ile byłem w stanie. Między 3 a 4 uderzeniem jego twarz zaczęła krwawić.
-Jaki facet dotyka dziewczynę w taki sposób?- krzyknąłem, zanim wymierzyłem kolejny cios.
-Harry- zawołał cichutki głos.
Obróciłem się, zauważając Briannę, stojącą przy rozbitym stoliku. Jej oczy wrażały czyste przerażenie. Mogłem zobaczyć, jak się trzęsie.
Kiedy już miałem wstać i do niej podejść, Rick mamrotał coś za mną.
-Co?- rzuciłem.
-Powinniście się smażyć w piekle.
-Pierdol się- warknąłem, uderzając go w brzuch, powodują, że jęknął z bólu.
-Pieprz się, koleś! Jeśli nie chciałbyś konfrontacji to by się nigdy nie stało!-jęknął Rick.
-Cóż, jeśli byłeś na tyle dojrzały, by myśleć, że TO się nigdy nie stanie
Wstałem idąc wprost do Brianny, która wciąż tam stała, zesztywniała.
-Harry…- pisnęła Brianna.
-Shh, nic nie mów- przerwałem jej, zanim zgarnąłem ją do uścisku.
Zastanowiła się, zanim owinęła wokół mnie ramiona. Pocałowałem czubek jej głowy, ściskając jej plecy. Poczułem, jak moja koszulka robi się mokra i stwierdziłem, że szlochała. Odciągnąłem ją od uścisku, podnosząc jej głowę. Jej oczy były czerwone. Poczułem, jak moja twarz łagodnieje na jej płaczący widok. Była zraniona. Dotykał ją, on ją kurwa dotykał.
-Coś cię boli?- zapytałem.
Zawahała się trochę, zanim przytaknęła.
-Gdzie?
Podniosła trochę swoją sukienkę, ukazując uda. Spuściłem wzrok, by na nie popatrzeć. Były na nich malinki i lekkie obrzęki. Moje serce zabolało na jej zraniony w ten sposób widok. Została zraniona przeze mnie.
-Brianno, ja…
-Jest okej. Harry, jest okej- przerwała mi.
-Dotykał cię gdzieś jeszcze?
-Nie…
-Brianno, przysięgam, jeśli dotykał cię gdzieś jeszcze, ja…
-Nie, Harry! Nie. Nie dotykał mnie nigdzie indziej.
-Okej, dobrze. Ale wciąż mam zamiar go…
-Harry, przestań! Nie. Proszę…
Spojrzałem w jej błagające oczy. Dlaczego nie pozwoli mi pobić tego gówna, Ricka?
-Dlaczego?- zapytałem.
-Ponieważ… powinniśmy zaczekać na policję. A jeśli wciąż będziesz go uderzał, zabijesz go i będziesz odpowiadać przed policją.
-A tobie, czemu zależy?
Okej, mogłem brzmieć trochę niegrzecznie, ale naprawdę, czemu ona ma się tym martwić?
-Ponieważ mi zależy, dobra?- Brianna podniosła swój głos.
Nie mogłem zrobić nic innego, jak spuścić wzrok. Usłyszałem, jak wzdycha, zanim ponownie przemówiła.
-Spójrz, Harry. Nie wiem, czemu się tak zachowujesz, ale musisz wiedzieć, że są tutaj ludzie, którym na tobie zależy- powiedziała prawie szeptem.
-Co czyni cię taką pewną?
-Nie jestem. Przepraszam, nie jestem. Ale powinieneś wiedzieć, że mi na tobie zależy.
-Tylko tak mówisz…
-Co czyni cię takim pewnym?- krzyknęła.
-Ponieważ znamy się ledwie jeden dzień…
-Więc, mówisz tak tylko dlatego, że znamy się jeden dzień i dlatego nie może mi na tobie zależeć? Jesteś moim przyjacielem, Harry.
-Przyjacielem?
-Taa…
-Dotykałem cię, Bri- uśmiech wpłynął na moje usta.
-Tak, ale…
-Ale?
-Nieważne- potrząsnęła głową, zanim westchnęła.
-Nie, powiedz mi- zażądałem.
-Harry, jest w porządku.
-Powiedziałem, powiedz mi- powiedziałem, zanim przycisnąłem ją do ściany.
Popatrzyła na podłogę, zanim otwarła usta.
-Jest okej. Nie mam ci za złe tych wszystkich rzeczy, które zrobiłeś… cóż…
Przytaknąłem głową, pokazując, by kontynuowała.
-… cóż, nie wiem.
-Więc, podobało ci się?- uśmiechnąłem się.
-Zamknij się- uderzyła mnie lekko, a ja udałem „ała”.
-Za co to było?- zapytałem zabawnie, wywołując u niej śmiech.
-To policja!
-Otwarte!- krzyknąłem.
-W porządku, sir, miss, policja odeskortuje was na dół.
Brianna i ja przytaknęliśmy, idąc za dwoma policjantami na dół. Kiedy schodziliśmy na dół, uczniowie zaczęli wychodzić ze swoich pokoi, by zobaczyć, co się dzieje. Wkrótce mogłem usłyszeć, jak szeptają.
-Co do cholery Harry z nią robił?
-Są razem?
-Co się do cholery stało?
-Pobił kogoś? Wygląda, jakby był nieźle pobity.
-Czy to ta nowa?
-Spotykają się?
Potrząsnąłem głową, ignorując każde z nich.
-Nic mi nie jest- warknąłem, odpychając z mojej twarzy rękę pielęgniarki. Przysięgam, nienawidzę, kiedy ludzie nakładają na moją twarz te rzeczy. Rozejrzałem się, by zobaczyć, gdzie jest Brianna i zauważyłem, że rozmawia z policjantem. Słuchał jej uważnie, notując to, co mu powiedziała w swoim notesie. Zauważyłem, że policjant przytakuje do Brianny i zaczyna iść w moim kierunku.
Kurwa.
Pójdę do więzienia, prawda?
-Panie Styles- przywitał się policjant.
-T-tak?
-Masz szczęście. Nie pójdziesz siedzieć, nie martw się. Ta młoda dziewczyna powiedziała mi, że ją obroniłeś- powiedział, wskazując na przykrytą kocem Briannę.
-D-dziękuję.
-Jesteś odważny. Próbowaliśmy od tygodni wyśledzić Rick’a.
Śledzić go?
-Co? Śledzić go? Za co?
-Był wplątany w napad na bank i styczność z narkotykami.
Rozdziawiłem usta. Nie wiedziałem, że Rick był taki zły.
- Nie wiedziałem o tym…
-Cóż, to prawda. Dzięki tobie w końcu możemy zamknąć go w więzieniu. Dobra robota, dzieciaku- podziękował mi policjant, wyciągając w moim kierunku dłoń.
Chwyciłem ją i potrząsnąłem nią. Uśmiechnął się, a ja to odwzajemniłem. Kiedy odszedł, poszedłem w stronę Brianny, która wciąż siedziała na tyle karetki, owinięta kocem.
-Cześć.
-Hej- zaszczebiotała.
-Jak się czujesz?
-Lepiej- uśmiechnęła się delikatnie.
-Dobrze, dobrze.
Obserwowałem, jak Brianna bada moje knykcie. Cholera.
-Pozwól mi je obejrzeć.
-Nie, Brianno, jest w porządku.
-Nie, Harry. Pokaż mi- zażądała. Westchnąłem, zanim się poddałem.
Wzięła moje dłonie w swoje, badając je ostrożnie.
-Przepraszam- wyszeptała.
-Brianno, to nie twoja wina.
-Twoje knykcie są posiniaczone.
-Jestem bokserem, Brianno. Nic mi nie będzie.
Nagle poczułem coś ciepłego i delikatnego na moich kostkach, kiedy spojrzałem w dół, zauważyłem, że Brianna przyciska usta do moich knykci. Poczułem motylki w brzuchu. Dlaczego? Żadna dziewczyna jeszcze tego u mnie nie wywołała. Ani razu.
Uśmiechnąłem się na jej starania, myślała, że pocałunek to naprawi.
-Lepiej?- zapytała.
-Dużo lepiej- uśmiechnąłem się, a ona w zamian posłała mi uśmiech.
Patrzyła na mnie swoimi niesamowicie niebieskimi oczami. Co ona ze mą robiła? Żadna dziewczyna nigdy nie sprawiła, że tak się czułem. Czułem, jakbym…
Czułem, jakbym znów mógł pokochać.
___________________________________
Jej, tak dużo się dzieje, a to dopiero 6 rozdział :D
Piszcie, co o tym wszystkim sądzicie.
Chyba już wyrobiłam się w tłumaczeniu, bo zajmuje mi to o wiele mniej czasu niż na początku:3
Kolejny tak, jak mówiłam, niedziela/ poniedziałek.
Zapraszam również na moje drugie tłumaczenie, po kliknięciu na FWB przejdziecie do bloga :)
Pozdrawiam~Lady Morfine <3

2 komentarze:

  1. Myślę że za szybko stwierdziła że zależy jej na nim, ale trudno już.
    Dziękuję że wzięłaś to tłumaczenie :)
    XOXO

    OdpowiedzUsuń
  2. Super ze przejęłaś to tłumaczenie :) bo jak zaczęłam czytać u zapowiadało sld fajnie a tv nagle bum i nie ma nowych rozdziałów

    OdpowiedzUsuń